wtorek, 3 listopada 2015

Bezglutenowo na Równiku! Celiak w podróży przez Ekwador.

Bezglutenowy posiłek na samiutkim Równiku
                Ekwador mile mnie zaskoczył, bo nasłuchałam się trochę niepochlebnych opinii, ale mnie się podobało chociaż byłam tam zaledwie kilka dni. Podróżując droga lądową z Kolumbii do Peru,  zatrzymałam się na niecałe trzy doby w Quito. O atrakcjach turystycznych, krajobrazach i pogodzie nie będę się rozpisywać, bo nie taki cel przyświeca temu blogowi, wyjątek chciałabym zrobić tylko dla muzeów ze sztuką prekolumbijską, która jest absolutnie przecudowna i napomknąć, że jednym z najpiękniejszych miejsc na mojej trasie było prywatne muzeum Casa del Alabado.
Punktem obowiązkowym w Quito jest również spacer po Równiku. Na przedmieściach stolicy wybudowano cały kompleks, sal wystawienniczych, sklepików z pamiątkami i restauracyjek, skupionych wokół miejsca wyznaczającego Równik. Okazuje się, że Celiak może tam również coś przekąsić, znalazłam choclo con queso, czyli gotowaną kolbę białej, gruboziarnistej kukurydzy, serwowaną z tradycyjnym andyjskim serem. Podano mi do niej sól i sos (którego na wszelki wypadek nie tknęłam), zamówiłam jeszcze napar z liści koki i w zasadzie byłam całkiem ukontentowana. Identyczną kukurydzę z serem można kupić w południowym Peru na plaży, oraz na ulicach Arequipy.


             A co poza tym jadłam w Ekwadorze? Głównie własne zapasy (wafle ryżowe, orzechy itp.) i kupione w markecie owoce, ale ciepłe posiłki też trzeba było sobie zapewnić. Po przyjeździe do Quito, późnym wieczorem, dość długo szukałam czegoś rozgrzewającego do jedzenia. Ostatecznie postanowiliśmy "szarpnąć się" i wybór padł na mieszczącą się przy głównym placu, restaurację należącą do hotelu Plaza Grande. Zjadłam tam pyszną zupę z quinoą, a przepis na podobne danie znajdziecie na moim blogu Quinoa Raz!. W pozostałe dni żywiłam się bardziej ekonomicznie i poprzestałam na ziemniaczkach kreolskich, które zamawiałam w fast foodzie znajdującym się zaledwie 20 metrów dalej. Prosiłam bez sosu, obierałam ze skórek i dwa dni da się przeżyć, przynajmniej było to coś ciepłego ;). Na kolacje robiłam sobie wafle ryżowe z tuńczykiem z puszki i pomidorem, na śniadanie jadłam owoce i nie czułam się specjalnie głodna. Następnym razem postaram się wygospodarować trochę więcej czasu na Ekwador, a Wy możecie przenieść się w kulinarną, bezglutenową podróż na Równik gotując w listopadowy dzień we własnej kuchni zupę z quinoą, albo kolbę kukurydzy z serem (proponuję haloumi). :) Lecę się pakować na Filipiny ;) Pozdrawiam.

Kukurydza z polskiego marketu z serem halloumi, kaparami i amazońskimi papryczkami czereśniowymi, wszystko posypane solą ;) 

2 komentarze:

  1. Jak ja bym z Tobą podróżowała i jadłabym bez glutenu też - mój brzuch taki wrażliwy aż strach ruszać na inne kontynenty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałoby radę nawet z bardzo wrażliwym brzuchem, tylko wtedy trzeba się trochę inaczej zorganizować, są sposoby, ale o tym jeszcze będę pisać w przyszłości ;)

      Usuń