poniedziałek, 7 grudnia 2015

Celiak i bagaż podręczny



           Latanie tylko z bagażem podręcznym jest sporym wyzwaniem dla każdego, a co dopiero dla osoby na diecie. Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą leciałam ostatnio dość daleko, bo aż na Filipiny, ale co ważne, na tą trzytygodniową wyprawę, musiałam się spakować w bagaż podręczny. Hmm...musiałam? No niby nie, ale to zdecydowanie zmniejszyło koszty mojej podróży o kilkaset złotych, więc skoro było to możliwe, to czemu nie podjąć wyzwania?
           Każdy kto choć raz leciał tanimi liniami, tylko z bagażem podręcznym, wie, że priorytetem jest sprawdzenie dopuszczalnych wymiarów i wagi bagażu oraz ograniczeń co do przedmiotów, które możemy tam spakować. Oczywiście egzekwowanie tego przez linie lotnicze to zupełnie inna sprawa. Zdarzało mi się lecieć z plecaczkiem wypchanym książkami, który ważył 16 kg, ale pamiętajmy, że zawsze mają prawo nas skontrolować. O tym akurat nie zamierzam się rozpisywać, bo takie tematy zalewają wszelkie fora i blogi podróżnicze, ale chciałam tylko zwrócić uwagę na fakt, że każda linia lotnicza ma swoje własne wytyczne, co do tego jak nasz tobołek powinien wyglądać i ile ważyć (ale od czego jest Internet). Sprawa komplikuje się gdy lecimy kilkoma różnymi samolotami (tym razem leciałam czterema liniami).
Istotne jest, żeby dokładnie rozważyć, co zabrać, czy to nam wystarczy i czy całe przedsięwzięcie  w ogóle nam się kalkuluje. W moim przypadku, było kilka za i przeciw i wyglądały one mniej więcej tak:

Plusy:
+ oszczędzam kilkaset złotych
+ nie muszę czekać na lotnisku na walizkę z luku bagażowego, mogę od razu się przesiąść na inny samolot jeśli mam mało czasu i nic dodatkowego ze sobą nie targam.
+ Nie muszę się przejmować, że bagaż zaginie gdzieś po drodze, lub zostanie uszkodzony.
+ Nie muszę brać dużo ubrań, bo jadę w jedno miejsce i ciepły klimat, więc powinnam dać radę.

Minusy:
- Potrzebuję miejsce na spakowanie jedzenie bezglutenowego ze względu na długie przesiadki
- Muszę zmieścić wszystkie moje kosmetyki (nic nie poradzę, że jestem od nich uzależniona)
- Muszę się liczyć z tym, że niektóre z moich rzeczy mogą nie przejść przez kontrolę bezpieczeństwa
- Ograniczenie w kupowaniu pamiątek z wakacji

          Jeśli zaczniemy rozważać plusy, to punkt pierwszy wyda się oczywisty, ale tak nie do końca jest. Jasne, że są osoby, które nie muszą się liczyć z pieniędzmi, ale w moim przypadku, no cóż :) 200 zł nie zrobiłoby różnicy, ale 600, czy 800 już tak, to jest sprawa indywidualna. Co do punktu drugiego, podróż tylko z bagażem podręcznym uratowała nam lot z Manili do Tagbilaran, na który ledwie zdążyliśmy przez opóźnienie w Pekinie (kwestia 10 - 15 minut!!). Problem zagubionego bagażu, albo takiego który przylatuje w zupełnie innym stanie, niż go nadaliśmy, raczej nie wymaga głębszych rozważań - każdy by się wściekł. Na koniec ciuchy! Wiem że dla niemal wszystkich kobiet to ważna sprawa ;) Zazwyczaj na wakacje bierzemy górę sukienek, szczególnie na all inclusive widać jak kreacje zmieniają się trzy razy dziennie, a i tak połowa z nich w stanie nietkniętym wraca do domu ;) do tego pięć par bucików, klapeczek, sandałków... Bądźmy szczerzy nie potrzebujemy tego wszystkiego, nawet gdy wyjeżdżamy na 2 tygodnie, jeśli tylko jesteśmy pewne pogody i zostajemy w jednym miejscu, gdzie ręczne przepranie bielizny, lekkiej sukienki, czy bluzeczki nie stanowi, żadnego problemu. Oczywiście co innego gdy nasz wyjazd ma charakter objazdowy, gdy musimy się liczyć z deszczem, albo jedziemy gdzieś gdzie zamiast 30 stopni, jest - 5.
Mój zestaw wyglądał tak:
- 2 krótkie kombinezony 
- 1 para lekkich spodni
- 4 koszulki (w tym jedna do spania)
- kilka par bielizny na zmianę
- 2 kostiumy kąpielowe
- 1 para sandałków, w czasie podróży miałam na sobie lekkie obuwie sportowe, a na miejscu kupiłam japonki
Ciepłego zestawu ubrań nie liczę, bo służył on głównie w podróży, więc miałam go na sobie, a nie pakowałam do bagażu. Zakładając, że i tak przez 50 % czasu moim jedynym ubraniem był dwuczęściowy strój plażowy, to w zupełności starczyło. Miałam zamiar na miejscu dokupić spodenki, albo mini spódniczkę, ale nie było takiej potrzeby. 
             Przejdę może do minusów. Punkt pierwszy i najważniejszy! Jedzenie!!  kilkunastogodzinna przesiadka w Pekinie wymusiła zabranie ze sobą dodatkowego prowiantu, który i tak mimo wszystko przy każdym locie polecam zapakować. Ja miałam ze sobą:
- wafle ryżowe
- sezamowy chleb bezglutenowy
- orzechy
- sezamki
- 2 słoiczki pasztetu bezglutenowego
- paczkowaną w małych porcjach owsiankę bezglutenową
-  bezglutenowe zupki w proszku
Przekąski, takie jak orzeszki, czy sezamki zawsze warto mieć ze sobą nawet idąc na zakupy, więc ich obecność jest oczywista. Pasztet, chleb i wafle zabrałam z myślą o przesiadce, przy czym musicie się liczyć z ewentualną konfiskatą pasztetu ;) mój przeszedł przez  kontrolę w Krakowie, Sztokholmie, pierwszą w Pekinie, w Manili, w Tagbilaranie, ponownie w Manili, a na powrotnej kontroli w Pekinie trafiłam na jakąś służbistkę, której nie dało się wytłumaczyć, że i tak nie zamierzam udawać się do Chin, że zjem to na lotnisku za parę godzin i że potrzebuję tego malutkiego słoiczka, bo choruję i nie mogę jeść w restauracji. Negocjacje skończyły się na tym, że pozwoliła mi skonsumować wafle z pasztetem tam gdzie stałam, czyli przed bramką na główny hol terminalu (bez komentarza). Owsiankę i zupki wzięłam raczej z myślą o głodzie, który dopada mnie już w miejscu przeznaczenia i zapewne na większości lotnisk by się nie przydały, ALE! Na lotnisku w Pekinie były automaty z wodą (również wrzątkiem), co uchroniło mnie i mojego chłopaka od niechybnej śmierci z wychłodzenia (prawie 14 godzin na nie ogrzewanym lotnisku, gdzie temperatura oscyluje w okolicach 8, może 10 stopni nie należy do przyjemności), bo mogliśmy sobie zrobić ciepłą zupkę, albo owsiankę i trochę się ogrzać. Poza tym myślę, że w samolotach na lotach międzykontynentalnych zawsze można się postarać o wrzątek, gdyby był problem z naszym specjalnym menu.
W moim przypadku jednym z głównych problemów jest ograniczenie kosmetyków. No cóż, mam swoje ulubione i ciężko mi się z nimi rozstać (myślę, że to skrzywienie, które pozostało mi po czasach studenckich, kiedy dorabiałam sobie pracując w perfumerii), a wiem, że zazwyczaj tam gdzie lecę nie kupię ich (nie wspominając o kosztach). Wybieram więc te najbardziej niezbędne, przelewam do buteleczek o pojemności 100 ml i zabieram maksymalną dopuszczalną ilość ;) Nie liczę drugiej kosmetyczki z mazidłami do makijażu ;) Stu mililitrowe opakowania szamponu do włosów, czy żelu do mycia spokojnie starczają nawet na miesięczny wyjazd. O tych wszystkich pojemnościach trzeba pamiętać jeśli nie chcemy się pozbyć kosmetyków (tak jak ja pasztetu ;)) warto też sprawdzić przed wylotem czego nie wolno przewozić w bagażu podręcznym. Na koniec sprawa pamiątek, w przypadku ograniczonego miejsca w plecaku, pozostaje nam zakup drobiazgów, przedmiotów lekkich i o niewielkiej objętości np. biżuterii, a jeśli kilka razy się przesiadamy, uważajmy co kupujemy na strefie bezcłowej, bo zasada 100 ml płynów cały czas nas obowiązuje.
          Co jeszcze warto zapakować jeśli zdołacie upchać (pomijam wszelką elektronikę i kable, bo tu już każdy zabiera to co chce i potrzebuje):
- kubek termiczny (dla każdego Celiaka absolutne must have), jak dacie radę to termos na jedzenie
- zestaw plastikowych sztućców i talerzyków
- żel lub chusteczki antybakteryjne
- mini apteczka (plastry, gazy, coś do odkażania, tabletki przeciwbólowe itp.)
- ciekawa książka
- papier toaletowy (to nie żart, w niektórych miejscach na świecie to priorytetowy element wyposażenia każdego podróżnika)
- chusteczki do higieny intymnej
- okulary przeciwsłoneczne z dobry filtrem UV
- buff
- saszetka na brzuszek ;) pomijam już fakt, że przydaje się na lotnisku, żeby mieć zawsze pod ręką paszport, karty pokładowe, telefon, portfel, chusteczkę i balsam do ust ;) ale zwyczajnie jest dodatkowym mini bagażem, którego raczej nikt się nie czepia, a na wakacjach świetnie zastępuje torebkę.
- mini suszarka do włosów (rozważcie nadprogramową opcję suszenia wypranej bielizny w miejscach, gdzie jest duża wilgotność powietrza ;))
- ręcznik szybkoschnący
- stopery do uszu
- latarka czołówka
- plastikowe pudełko na jedzenie
- nadmuchiwana poduszka
- mini śpiwór 
Jak widzicie nie taki diabeł straszny ;) To jest zestaw proponowany dla Celiaków, ale zdrowym osobom może też się przyda kilka wskazówek. Mam taką nadzieję ;) Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły i swoje doświadczenia, piszcie w komentarzach. Powodzenia w pakowaniu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz