niedziela, 24 kwietnia 2016

Celiak na Restaurant Week. Miało być tak pięknie, a wyszło jak wyszło.

Wnętrze restauracji "Aliki" we Wrocławiu, zdjęcie pochodzi ze strony restaurantweek.pl
              W tym miesiącu odbywał się w całej Polsce festiwal kulinarny "Restaurant Week". W skrócie - wydarzenie poległo na tym, że mieliśmy okazję zarezerwować stolik i w okazyjnej cenie 39 zł spróbować "trzydaniowego doświadczenia restauracyjnego" w jednej, lub kilku wybranych przez nas restauracjach w całej Polsce, które w tej akcji uczestniczyły. Jak można przeczytać na stronie restaurantweek.pl jest to "starannie wybrana grupa najlepszych i najbardziej autorskich Restauracji polskich miast". 
Idea moim zdaniem bardzo fajna, wiec zaczęłam przeglądać oferty wrocławskich lokali w nadziei, że znajdę jakąś propozycję dla siebie. Rzeczywiście restauracja Patio deklarowała możliwość przygotowania dań w wersji bezglutenowej, należy ona do programu "menu bez glutenu," sprawdziłam więc, jakie jeszcze lokale z tej listy biorą udział w festiwalu. Znalazłam La Maddalenę, w której byłam już wcześniej i Alyki, gdzie od pewnego czasu planowałam się wybrać. Co prawda nie proponowały one menu festiwalowego bez glutenu, ale pomyślałam, że nie zaszkodzi zapytać. Mój wybór padł na Alyki, ponieważ ich propozycja dań zachwyciła mnie. Były to: consomme limonkowe / parmezanowa polenta / rostbef na różowo / pianka z kwiatu bzu czarnego / twarożek miętowy na przystawkę. Danie główne: kaczka sous-vide / żółty pęczak / puree marchewkowo-pomarańczowe / rzepa arbuzowa / wiśnie / kwiaty jadalne i deser: ciasteczko / pianka z płatkami róży / biała czekolada / salsa kiwi & mięta. Sami przyznacie, że brzmi i wygląda cudownie, warto wspomnieć, że motywem przewodnim tegorocznej wiosennej edycji były kwiaty jadalne.
Propozycja menu festiwalowego, serwowanego w restauracji, "Alyki", zdjęcie pochodzą ze strony restaurantweek.pl
Wysłałam wiadomość i otrzymałam odpowiedź, że oczywiście nie ma żadnego problemu, mogę spokojnie rezerwować stolik, tylko, żebym poinformowała wcześniej, kiedy dokładnie przyjdę, aby moja bezglutenowa wersja była przygotowana. Podczas rezerwacji, dodałam w komentarzu informację o tym, że zamawiam jeden zestaw bezglutenowy dla osoby chorującej na celiakię, a dwa dni przed wizyta w restauracji, jeszcze raz upewniłam się, czy takie dania będą dla mnie przygotowane, podałam datę i godzinę rezerwacji, wszystko zostało potwierdzone. 
Zaraz po wejściu do restauracji zostaliśmy powitani przez kelnerkę, której zgłosiłam swoją dietę. Usiedliśmy zamówiliśmy winko, rozejrzeliśmy się po lokalu, który okazał się bardzo przytulny, wystrój inspirowany podróżami, nadaje temu miejscu jego własny charakter i zdradza profil restauracji.
Po chwili otrzymaliśmy pierwsze danie, kelnerka opowiedziała nam o nim i poinformowała mnie, że polenta jest z kukurydzy, więc nie ma w składzie glutenu i mogę bez obaw jeść. Danie było absolutnie fenomenalne. Na kukurydzianej polencie z parmezanem leżał plasterek cudownie różowego roztbefu i kleksiki miętowego twarożku, wszystko przystrojone było świeżymi kwiatami i kiełkami groszku. Obok spoczywała pianka o smaku kwiatu czarnego bzu. Do tego dostałam w dzbanuszku consomme (klarowny bulion) z nuta limonki, który należało delikatnie nalać na talerz, tak aby nie zniszczyć pianki. Pierwszy raz jadłam taką kompozycję, smaki bardzo fajnie się przenikały i uzupełniały, szczególnie zachwyciłam mnie ta lekka kwiatowa pianka. 
Bardzo udana przystawka ;)
 Niestety później było już tylko gorzej. Danie główne serwowane było na pęczaku, spodziewałam się więc, że mój składnik zostanie wymieniony na coś innego, chociażby na ryż. Pół biedy gdyby, zwyczajnie został pominięty, ale dostałam moje danie, bez sosu wiśniowego, który był dodatkiem, a mógł zawierać mąkę, ale niestety pęczak na talerzu był ...hmm...przeoczyli? Całe szczęście, że umiem to rozpoznać ;), zwróciłam uwagę kelnerce, oczywiście zareagowała, jak należy, poszła wyjaśnić sprawę do kuchni. Jakie jednak było moje zdziwienie, gdy dziewczyna wróciła z informacją, że kucharz, kazał przekazać, że mogę spokojnie jeść, bo zapewnia, że pęczak nie ma glutenu!!! SZOK! Wyjaśniłam grzecznie, że ja z kolei go zapewniam, iż niestety pęczak ma gluten, bo jest z jęczmienia, a jęczmień jest zbożem niedozwolonym na diecie bezglutenowej i bardzo dziękuję, ale nie mogę tego zjeść, bo nie chcę ryzykować wątpliwej przyjemności, jaką jest pobyt w szpitalu. Skończyło się na tym, że obsługa bardzo mnie przeprosiła i dostałam nowe danie, już bez kaszy. Przeprosiny przyjęte, danie pyszne, szczególnie kaczka, ale nie zmienia to faktu, że taki błąd nie powinien mieć miejsca w restauracji należącej do programu "menu bez glutenu", to niewybaczalna wpadka, mogąca kosztować kogoś zdrowie, pobyt w szpitalu, kilka dni wyciętych z życiorysu, zwyczajnie - cierpienie. O innych konsekwencjach już nie będę wspominała, każdy Celiak wie czym się kończy nieprzestrzeganie diety.
Moje danie główne, już bez kaszy.
Wpadkę choć tragiczną, można było jeszcze uratować deserem. Wyczekiwana przeze mnie pianka z płatkami róż, niestety nie dotarła na moje podniebienie. Dostałam co prawda w zamian bardzo dobry, lekki deser  kakaowo-śmietankowy, ale co z tego, że mi smakował, skoro nie był tym, czym miał być. Byłam więc najzwyczajniej w świecie rozczarowana, to trochę tak, jak czekać cały tydzień na tradycyjny, niedzielny rosół u babci, a dostać ogórkową, no niby też dobre, ale nie na to się czekało. Widać było, że deser przygotowany był wcześniej i krojony z formy, wystarczyło rano przygotować jeden mały kawałek, bez spodu i było by po problemie, bo podejrzewam, że w samej piance nic glutenowego nie było.  Zresztą, skoro to co mi podano też było, czymś w rodzaju pianki, co stało na przeszkodzie zrobić ją z płatkami róż? Byłabym wtedy usatysfakcjonowana.
Deser, który niestety nie był pianką z płatkami róż :(
Napisałam następnego dnia do właściciela restauracji i wyjaśniłam moje obiekcje. Pan zachował się bardzo uprzejmie i profesjonalnie (szkoda, że tego profesjonalizmu nie wykazał wcześniej), zapewnił, że zwróci uwagę personelowi i zadba o ich przeszkolenie, że nie zamierza rezygnować z bezglutenowego menu i zaprasza mnie serdecznie, abym odwiedzała restaurację, żebym następnym razem dała znać kiedy przyjdę, wtedy dopilnuje wszystkiego osobiście i dostanę rabat. Szczerze, to nie zależy mi na rabacie, ani specjalnym traktowaniu, mi zależy na tym, żeby każdy Celiak miał możliwość iść do restauracji i mieć absolutną pewność, że zje bezpiecznie. 

Plusami całego wydarzenia, były: 
+ smaczne jedzenie
+ miła obsługa na sali
+ przytulny wystrój
+ odpowiednia reakcja obsługi i właściciela na zaistniały problem i chęć jego rozwiązania

Minusy, które z pozoru mogą wydawać się błahostkami, ale całkowicie zmiażdżyły wszelkie pozytywy to:
- BRAK PODSTAWOWEJ WIEDZY NA TEMAT DIETY BEZGLUTENOWEJ i to w restauracji, która należy do programu "menu bez glutenu".
- Niewystarczające zadbanie o potrzeby klienta na specjalnej diecie 

W przypadku braku wiedzy, niestety, ale całości dopełniły zapewnienie kuchni, że pęczak nie ma glutenu i jej przeświadczenie o własnej racji. Gdyby kelnerka wróciła z informacją "przepraszam bardzo, kucharz ze względu na ogrom pracy podczas festiwalu, przeoczył to, zaraz Pani wymienimy talerz" wyglądałoby to zupełnie inaczej, chociaż w drugiej strony niewiedza kucharza zostałby niezauważona, a przez to nie było by szans na jej skorygowanie. 
Jeśli chodzi o drugi zarzut, wystarczyło zamiast kaszy pęczak, podać ryż, a deser zrobić podobny  - byle różany i było by perfekcyjnie, dwa małe szczególiki, a zaważyły na całej ocenie. 
Natomiast najgorsze jest to, że cała ta wizyta całkowicie skompromitowała program "menu bez glutenu" i obnażyła niedbałość polskich restauratorów i kucharzy. Podstawą powinna być chęć zdobywania wiedzy oraz umiejętność traktowania klientów ze specjalnymi potrzebami żywieniowymi, jeśli już ktoś chce taką kuchnię oferować. Niestety celiakia to nie jest moda, ani fanaberia, to poważna choroba! 
Wielokrotnie czytałam i słyszałam, że właściciele barów i restauracji nie chcą dołączać do programu "menu bez glutenu", bo to dodatkowe koszty. Nie wiem, przyznam szczerze, jakie one są, ale za tymi kosztami, powinny iść szkolenia i permanentne wsparcie dla pracowników i właścicieli takich miejsc. Certyfikat natomiast powinien dawać gwarancję, że osoba chora może bez obaw zamówić i zjeść bezglutenowy posiłek. 
A co mamy? W moim przypadku utratę jakiegokolwiek zaufania i ogromne rozczarowanie. 
Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się poważnego traktowania i że pojawią się miejsca, które będę mogła odwiedzać bez obaw ciesząc się smacznym jedzeniem. Niestety, póki co, wychodzi na to, że w Polsce liczy się tylko zysk, a wszystkie bezglutenowe oferty kierowane są do ludzi, którzy przeszli na dietę z własnego wyboru (w rzeczywistości nie mającymi problemu ze zjedzeniem gdziekolwiek), a Celiacy nadal są zepchnięci na margines, muszą się chować ze swymi termosami i lunchboxami, jadać w deszczu na ławce w parku i popijać wodę w restauracji, obserwując jak ich znajomi, delektują się smacznym daniem. Przykre!



13 komentarzy:

  1. Tak to jest, wielokrotnie pisałam na różnych forach , że ta moda na dietę bezglutenową nic dobrego celiakom nie przyniesie. Nastąpił wysyp lokali gastronomicznych oferujących" menu bez glutenu " i co jeżeli nie ma żadnej pewności co się je, bo nawet nie wiadomo jaką kaszkę kukurydzianą Pani zjadła i co dodali do innych potraw jeżeli byli pewni, że pęczak nie ma glutenu ? Przeważnie osoby z celiakią nie mają natychmiastowych objawów jak przy alergiach pokarmowych i jest to dla nich niebezpieczne, bo objawy mogą pojawiać się z dużym opóźnieniem. Nie każdy nawet wie co to jest pęczak i może z nieświadomości zjeść takie bezglutenowe cudo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety prawda :( Całe szczęście nic mi nie było, ale konsternacja i niepewność były. Inna sprawa, że każdy celiak inaczej może reagować na gluten, ja nie należę do osób, które mają typowe objawy. Zresztą nie jest najgorsze to co się z nami dzieje bezpośrednio po zjedzeniu glutenu, ale to jakie to może mieć konsekwencje w przyszłości. Ludzie nie zdają sobie chyba sprawy z tego (albo mają to gdzieś), że narażają nas nie tylko na anemię, osteoporozę itd. ale również na raka jelita, to jest niepoważne i szczerze mówiąc w innych okolicznościach mogłoby się skończyć nawet sprawą w sądzie, ale nasze prawo nas nie chroni. Może stowarzyszenie powinno popracować nad projektem ustawy, która bardziej restrykcyjnie podchodziła chociażby do kwestii oznaczania alergenów.

      Usuń
  2. przykre strasznie, wstyd dla restauracji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda ogromna, bo dania były naprawdę smaczne i chętniej bym tam zaglądała częściej, ale teraz mam poważne obawy.

      Usuń
  3. Koniecznie poinformuj o tym Stowarzyszenie. Tylko w ten sposób będą mogli wyeliminować błędy z "Menu bez glutenu". To bardzo ważne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już to zrobiłam, jak dostanę odpowiedź to chętnie ją zamieszczę, bo ważne by znać ich stanowisko w tej sprawie.

      Usuń
  4. Restaurant Week to fajny pomysł, ale niestety restauracje idą na ilość, zapominając o jakości. Dla restauratorów ważne jest ilu ludzi obsłużą na festiwalu i ilu z nich wróci przyprowadzając znajomych. Mój problem jest trudniejszy bo o ile bezglutenowe jedzenie to jedno, to mam jeszcze alergię na wieprzowinę i seler. Zawsze ktoś gdzieś z tym zakombinuje, czegoś nie dopilnuje, a potem człowiek cierpi... No na przykład: miło, że ktoś dla mnie przygotował nowy deser w wersji bezglutenowej. Szkoda, że do zagęszczenia użył żelatyny spożywczej. A przecież żelatyna spożywcza to nie to samo co wieprzowa, wredna baba nie docenia naszego wysiłku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry,
    Bardzo nam wstyd że popełniliśmy błąd. Przyznaliśmy się do niego i przeprosiliśmy. Podjęliśmy też dalsze działania w celu eliminacji takich błędów w przyszłości. Sami pogłębiamy naszą wiedzę na temat diety bezglutenowej. Dzisiaj mieliśmy spotkanie z Paniami ze Stowarzyszenia dotyczące dalszej współpracy i pogłębiania naszej wiedzy. 21 maja we Wrocławiu odbędzie się konferencja poświęcona celiakii. Mieliśmy obsługiwać w ramach sponsoringu te konferencję. Po zapoznaniu się z Pani relacją i komentarzami podjęliśmy decyzję o wycofaniu się z programu "menu bez glutenu". Po popełnieniu błędu oczekiwaliśmy wsparcia i wspólnych działań w celu udoskonalania tego programu a otrzymaliśmy tylko ogromną falę hejterstwa. Jeśli chodzi o wysyp restauracji oferujących menu bezglutenowe, to Panie ze Stowarzyszenia poinformowały nas dzisiaj, że w Warszawie takich restauracji jest pięć a we Wrocławiu dwie a my mieliśmy być trzecią. Uznaliśmy, że nie możemy narażać naszych gości na jakiekolwiek zagrożenie. Życzymy Państwu wszystkiego najlepszego.
    Pozdrawiam serdecznie
    Jacek Szydłowski
    Restauracja Alyki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromna szkoda panie Jacku, bo jedzenie w Pana restauracji jest naprawdę pyszne i chętnie bym przychodziła, tym bardziej, że mam blisko, a bardzo mi brakuje wyjść na dobry obiad, do których byłam przyzwyczajona przed diagnozą. Jednocześnie chciałam Panu podziękować za odpowiedzialne podejście do sprawy i umiejętność przyznania się do błędu. Pokora to bardzo rzadka cecha w dzisiejszym świecie, a w tym przypadku świadczy o mądrości i profesjonalizmie. Wiem, że temat diety bezglutenowej jest trudny, a sprostanie wszystkim zasadom, które należy przestrzegać, często niewykonalne w restauracjach, które oferują również tradycyjne menu, dlatego dziękuję za chęć podjęcia wyzwania. Przykro mi, że spotkały Pana hejty, ale niestety wiemy dobrze, że to duża odpowiedzialność i nie można ryzykować zdrowiem osób, które i tak mają w życiu pod górkę z powodu swojej choroby. Osobiście bardzo będę polecać Pana restaurację wszystkim glutenowym znajomym, bo warto ją odwiedzić o czym bezsprzecznie świadczą wyniki festiwalu. Pozdrawiam i życzę sukcesów.

      Usuń
  6. Z drugiej strony właściciel przeprosił... Sama się nadziałam raz, w innej restauracji, a nawet nikt nie zareagował tylko zrobili ze mnie histeryczkę. Obawiam się, że restauracje będą się wycofywać jednak z obawy przed antyreklamą. Sama choruję i to nie fanaberia, ale wydaje mi się, że ciągle powinno się szkolić i udoskonalać... Wolę przyjść za jakiś czas i sprawdzić, bo a nuż to zmiana będzie na plus. Nie zakładam złej woli, pewnie oszczędności na personelu i jego rotacja sprawiają, że nie ma ciągłych szkoleń. W Warszawie wcale nie wygląda to też różowo a niby stolica. Wybór jakby większy, ale kelnerki pracują po 3 miesiące i same nie wiedzą co oferują. Wtedy z reguły rozmawiam z właścicielem i albo coś zmienia albo nic. Ale ja mam ideowe podejście i zapędy pedagoga.Pozdrawiam serdecznie Laura

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też o tym napisałam i starłam się opisać to uczciwie, tak jak było, bo uważam, że postawa restauratorów i personelu jest najważniejsza. Właściciel restauracji zachował się jak należy po całym zajściu, chociaż taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Nie mnie rozstrzygać w którym miejscu coś nie zagrało. Póki co panie za stowarzyszenia jeszcze nie odpisały na mojego maila, więc nie chcę spekulować, ale wygląda na to, że program się nie sprawdza niestety, a bardzo w niego wierzyłam :(

      Usuń
  7. Straszne to... aż się przypominają fotki z fb "oczekiwania a rzeczywistość"... produkt nie jest równy produktowi w wielkim skrócie... :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Również mam uczulenie na gluten, strach tak naprawdę gdziekolwiek zamówić jedzenie.. :(

    OdpowiedzUsuń