![]() | |
Kolumbijska kawa parzona po turecku z panelą ;) |
Kolumbia słynie z kawy i nie bez powodu. Jej wyjątkowa
jakość jest wynikiem warunków w jakich kawowe krzewy wzrastają i owocują.
Porastają one nasłonecznione górskie stoki, idealnie jeśli pola znajdują się na
wysokości 1200-1800
metrów nad poziomem morza. W takim klimacie rośliny
poddawane są optymalnemu nasłonecznieniu, temperaturze i wilgotności. Ponoć
najlepsze są dla nich gleby z pyłem wulkanicznym, które w tej części świata są
powszechne.
Kolumbijczycy nie wyobrażają sobie życia bez kawy, codzienne
delektowanie się filiżanką czarnego napoju jest dla nich takim samym rytuałem,
jak dla większości Europejczyków. Natomiast kultura picia kawy zupełnie nie
istnieje w Peru, co w pewnym momencie strasznie zaczęło mnie razić, mimo, że
sama nie należę do fanatyków kawy i nie muszę jej pić codziennie. Było dla mnie
czymś zupełnie niezrozumiałym, że kawiarnie można spotkać tylko w większych
miastach, że są to zazwyczaj wyłącznie sieciówki i że siedzą w nich sami
"gringos". Oczywiście wyjątki się zdarzają, ale nie zmienia to faktu,
że nadal są to wyjątki ;) Ale o kawie, a w zasadzie jej braku w Peru napiszę
innym razem, bo dziś miało być o Kolumbii. A tam sytuacja jest zupełnie
odwrotna, kawiarnie znajdziecie na każdym rogu i są to zarówno kawiarnie
różnych sieci, jak i przytulne prywatne lokale, niekiedy połączone z rodzinnymi
piekarniami. Serwują one głównie kawę z ekspresu i w Kolumbii, jak zauważyłam,
jest to najpopularniejszy sposób przygotowywania jej, ale z kawą parzoną po turecku
również się spotkałam. Sama często parzę ją w tygielku przywiezionym kiedyś z
Tunezji, albo we włoskiej kawiarce, ale szczerze mówiąc specjalistą od niej u
mnie w domu jest mój chłopak, więc zazwyczaj się nie wtrącam :). Wracając do
Kolumbijczyków to tradycyjnie piją oni kawę czarną zwaną tinto, ale coraz
częściej i coraz chętniej eksperymentują i poza kawą z mlekiem (zwaną pintado),
można też się jej napić z najróżniejszymi dodatkami, takimi jak czekolada, czy
przyprawy. Dla mnie idealnym połączeniem byłaby kolumbijska kawa z kolumbijskim
rumem ;).
Tinto często jest słodzone i to nie zwykłym cukrem, a
panelą. Wynalazek ten to nic innego jak odparowany sok z trzciny cukrowej,
formowany w bloki, niekiedy przerabiany na kostki, lub proszkowany. W Kolumbii
jest to jeden z podstawowych i niezbędnych w każdym domu produktów spożywczych.
Żaden szanujący się Kolumbijczyk nie ruszy w dłuższą, zagraniczną podróż bez
swojej paneli. Są do niej tak przywiązani, że nie mogłam uwierzyć własnym oczom,
widząc na przejściu granicznym walizki w 1/3 wypełnione blokami paneli, jakby
to były sztabki złota ;) (no ale cóż ja jeżdżę do Peru z dwudziestoma paczkami
majeranku ;) więc co kto woli). Mój słodkolubny chłopak oczywiście był
zafascynowany tym cudem i przywiózł pudełko panelowych kosteczek do Polski. Warto
też wspomnieć, że w Kolumbii przypisuje się paneli właściwości zdrowotne
(porównywalnie z naszym uwielbieniem do miodu), popularny jest ciepły napój z
wody, soku z limonki i paneli (agua de panela), który koniecznie trzeba pić
przy każdym przeziębieniu, a przy innych choróbskach niby też nie zaszkodzi ;).
Mi ze słodyczy dużo bardziej odpowiadały prażone ziarna kawy
w czekoladzie, które niekiedy podawano w kawiarniach, ale można je było również
kupić w różnej wielkości opakowaniach. Oczywiście zrobiły one furorę wśród
rodziny i znajomych po naszym powrocie do Polski.
A gdzie można się napić kolumbijskiej kawy w Polsce? Niemal
wszędzie, zawsze można poszukać w lokalnych kawiarniach. Ja na kawę, niekoniecznie
kolumbijską, chodzę (chociaż teraz to już jeżdżę, bo po przeprowadzce za
daleko) do wrocławskiego "Rozrusznika" jest to jedno z moich
ukochanych miejsc. Jeśli nie lubicie kawy polecam zamówić zieloną herbatę, albo
jakiś napój. Można tam też posłuchać muzyki z winyli, przejrzeć książkę lub
zagrać w statki ;).
Gdy nie byłam jeszcze na diecie, jadłam w
"Rozruszniku" najpyszniejsze czekoladowe ciasto świata. W sprawie owego
cuda mam dwie wiadomości jedną dobrą, a jedną złą :( . Dopytałam u źródła i
okazało się, że w cieście nie ma ani grama mąki, ale niestety inne składniki
mają na opakowaniach wyszczególniony gluten w informacji o alergenach. W
związku z tym ja z moją celiakią nadal nie mogę tego obłędnego wypieku jeść
(może to się zmieni, liczę na to, że jednak zastosują bezglutenowe
odpowiedniki), ale jeśli ktoś z Was jest na diecie z własnego wyboru to jeden
kawałeczek od czasu do czasu nie zaszkodzi. Polecam :)
![]() |
Kawa, ciacho czekoladowe i gra w statki ;) moje ulubione w "Cafe Rozrusznik" |
![]() | |
Cafe Rozrusznik |
![]() | |
Cafe Rozrusznik |
Uwielbiam dobrą kawę! :)
OdpowiedzUsuń