wtorek, 15 września 2015

Wesoła kuchnia kolumbijska.



Bandeja paisa, tu wersja bez fasoli, za to z bułeczką, bądź arepą, szaleństwo ;) źródło: Wikipedia


Kuchnia Kolumbijska jest bardzo różnorodna i kolorowa. Przede wszystkim dlatego, że powstała w wyniku wzajemnego przenikania się tradycyjnej kuchni prekolumbijskiej z kuchnią hiszpańską i afrykańską, do tego dochodzi zróżnicowanie geograficzne. W Kolumbii mamy do czynienia z kilkoma zupełnie odmiennymi ekosystemami i z tego względu każdy region ma swoją odmienną kuchnię. Co innego je się na wybrzeżu Morza Karaibskiego, co innego w Amazonii, co innego w Andach, a największy mix jest oczywiście w Bogocie, gdzie oprócz lokalnych dań z różnych regionów Kolumbii, znajdziemy cały wachlarz restauracji ze wszystkich stron świata od kuchni włoskiej po tajską.
Są oczywiście takie potrawy, które cieszą się największą sławą i uznaniem gości z zagranicy.
Przeglądając blogi podróżnicze na pewno przeczytamy o empanadas, czyli smażonych pierożkach z różnymi nadzieniami (dla nas niejadalne), ajiaco tradycyjnej zupie ziemniaczanej, lub kukurydzianych plackach arepa.
Tak szczerze mówiąc, byłby to raj dla każdego celiaka, gdyby nie przywleczone z Europy zboża, ponieważ jak wiadomo prekolumbijska kuchnia nie znała pszenicy, jęczmienia ani żyta. Ale teraz już zna i niestety musimy uważać na wszystko tak samo jak w Europie, a szkoda bo pod dostatkiem tam kukurydzy, komosy ryżowej, amarantusa. Oczywiście, żeby było śmiesznie, to jakie zboże króluje?? RYŻ! Ryż jest absolutnie wszędzie i wierzcie lub nie, ale w Polsce go prawie nie jem, bo po kilku miesiącach w Ameryce nie można już na niego patrzeć. Kolumbijczycy kochają ryż, a do tego najlepiej kawał smażonego lub grillowanego mięcha, albo ryby, sałatek nie jada się zbyt wiele (chociaż i tak więcej niż w Peru), za to w roli jarzynki do obiadu często występują ziemniaki ;) Każdy kto choć trochę zna się na zdrowym odżywianiu wie co to oznacza ;) Jest to ulubiony zestaw obiadowy we wszystkich pięciu krajach Ameryki Południowej w których byłam. Nawet jeżeli ktoś z Was lubi takie połączenie i uśmiecha się bo w końcu niby wszystko bezglutenowe to zapewniam, że nie łatwo się dowiedzieć jak danie było przygotowywane i czy jest dla nas bezpieczne, bo obsługa zazwyczaj nie ma pojęcia czym doprawiane było mięso. Oczywiście nie chcę się skupiać na szybkim obiedzie w zwykłym barze, bo to trochę tak jakby ktoś twierdził, że Polacy na obiad jedzą dzień w dzień ziemniaki, schabowego i surówkę z kapusty i nic innego nie znają.
               Ja bardzo lubię kuchnię wybrzeża, która bazuje na świeżych rybach i owocach morza, orzechach kokosowych i owocach tropikalnych. Trochę gorsze wrażenie robią na mnie potrawy andyjskie, które są dość ciężkie, w górach je się dużo ziemniaków, kukurydzy i mięsa, gęstych sosów, tłustych zup. Najbardziej przerażają mnie zawsze dania, które nazywam szalonym mixem, albo bombą (oczywiście nie tą witaminową). W Kolumbii jest to na przykład bandeja paisa i teraz uwaga na skład: Ryż (a jakże, bez ryżu się nie liczy), podsmażone mielone mięso, kiełbasa, czasami też kaszanka, chicharón, czyli smażona do chrupkości świńska skóra, fasola, jajko sadzone, warzywa (a właściwie to chyba raczej owoce) dumnie reprezentuje kawałek awokado czyli smaczliwki (to piękna polska nazwa na tą roślinę, której od teraz uparcie będę na blogu używać), ach! przepraszam zapomniałabym o smażonym platanie. Nie wiem jak wasze wątroby, ale moja powiedziałaby temu bogatemu daniu stanowcze NIE! Wartość kaloryczna tej potrawy to podejrzewam tyle ile ja przyswajam w pół tygodnia. Na szczęście można zamówić skromniejsze posiłki.
              Wrócę lepiej do tego co mi się podoba w kuchni kolumbijskiej, a oprócz owoców morza i kokosów, są to różnego rodzaju placuszki z mało znanych w Europie składników, niestety większości z nich nie próbowałam, bo bałam się, że mogli też dosypać mąki pszennej, albo wypiekać w piecu razem z pszennymi bułeczkami, ale wszystko oglądałam i wąchałam (tak, teraz tak robie, trochę jak pies ;)) Najbardziej popularne są placuszki arepa robione z kukurydzy, a dokładnie z dużej białej, mącznej, mało wyrazistej w smaku odmiany o ogromnych ziarnach, zwanej choclo. Spróbowałam odrobinkę takiego placka i szału nie było, może gdyby był jakoś fajnie doprawiony, ale nie jest to nawet posolone, więc w zasadzie jest bez smaku, mój chłopak wcale tego nie jadł, gdy podawano jako dodatek do różnych dań. Idea super, lubię wszelkie placuszki, ale faktycznie mogli by to posolić, albo posłodzić ;), ale co my się tam znamy. Dużo lepsze są chlebki z platana, czyli banana warzywnego, trochę podobne w smaku do naszych chipsów bananowych, ale mniej słodkie i nie są chrupiące. Bardzo mnie kusiły achiras, są to chrupkie ciasteczka, czy coś w rodzaju krakersów, pieczone ze sproszkowanego kłącza, czy korzenia rośliny o tej samej nazwie (ponoć jest to coś podobnego do kwiatu kanna, który moja mama ma w ogrodzie, a może nawet to samo. Nie wiem, ale może się dowiem ;)). Nie odważyłam się ich  spróbować, bo nie znałam dokładnego składu, a w piekarni, w której byłam ze znajomymi wypiekali je razem z innymi ciastkami, szkoda, bo ponoć są bardzo smaczne. Podobne wypieki robi się również z korzenia yuki.
            Natomiast to, co ucieszy każdego Celiaka i co jest fenomenalne w kuchni kolumbijskiej, to wszechobecne owoce! W ogromnej ilości i w tylu rodzajach, że ciężko to sobie wyobrazić. Tak naprawdę obok ryżu rządzi banan! Są zwykłe banany (takie jakie kupujemy w Polsce), mini bananki, ciemne banany, banany warzywne itd. Poza nimi bardzo popularne są mango, papaje, melony, a ja zajadałam się pitajami i mangostanem. Jedak owoce to jest temat na osobny post, więc jeszcze do nich wrócę, a jutro wrzucę na bloga przepis na placuszki, które dzisiaj zrobiłam na śniadanie, oczywiście inspirowane tymi kolumbijskimi.





Lechon, nadziewane prosię - danie pochodzenia hiszpańskiego popularne we wszystkich krajach Ameryki Południowej, ale też w innych byłych koloniach hiszpańskich na przykład na Filipinach (dla Celiaków niejadalne)

Nie za bardzo znam się na roślinach, ale podejrzewam, ze to jest spokrewnione z achira, lub ona we własnej osobie. w razie czego proszę mnie poprawiać informować i dokształcać, może się tu znajdzie jakiś botanik.

W strefie tropikalnej kokosy sprzedaje się na każdym rogu, po wypiciu kokosowego soku rozłupuje się skorupę maczetą lub dużym nożem i wyjada miąższ.

3 komentarze:

  1. Mam pytanie, czy w kuchni Kolumbijskiej owoce morza różnią się czymś od np. chorwackiej kuchni? Czy raczej wszystkie ,,zwierzaczki,, takie same.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie, czy w kuchni Kolumbijskiej owoce morza różnią się czymś od np. chorwackiej kuchni? Czy raczej wszystkie ,,zwierzaczki,, takie same.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę ciężko mi porównać, bo nie byłam w Chorwacji i nie znam tamtejszej kuchni zbyt dobrze. Z pewnością są jakieś lokalne gatunki, którymi się różnią ;)

      Usuń